Bryan Singer może odetchnąć z ulgą. Właśnie jego prawnicy doprowadzili do "zniknięcia" sprawy gwałtu, którego reżyser miał się rzekomo dopuścić 16 lat temu.
Getty Images © Alberto E. Rodriguez Umowa została zawarta między
Singerem a osobami, którym oskarżający o gwałt Cesar Sanchez-Guzman winny jest pieniądze. Na jej mocy reżyser zapłaci im 150 tysięcy dolarów. W zamian sprawa o gwałt zostanie raz na zawsze zamknięta.
Przypomnijmy, że Sanchez-Guzman oskarżył
Singera o gwałt pod koniec 2017 roku. Jak wynikało z przedłożonych w sądzie dokumentów, do zdarzenia doszło 14 lat temu w stanie Waszyngton. Sanchez-Guzman miał wtedy 17 lat (w tym stanie dozwolony jest seks z osobami od 16 roku życia) i został zaproszony na imprezę organizowaną przez Lesliego Watersa, inwestora technologicznego. Był on ponoć znany z tego, że często urządzał imprezy, na które obok wpływowych osób zapraszał młodych, przystojnych gejów.
W pewnym momencie
Singer miał zaciągnąć Sancheza-Guzmana w ustronne miejsce, gdzie go zgwałcił. Po wszystkim reżyser miał mu obiecać rolę w filmie, jeśli tylko 17-latek będzie milczał. Miał mu też grozić twierdząc, że a) nikt mu nie uwierzy, b) ma na usługach ludzi, którzy zamienią jego życie w koszmar i zrujnują mu reputację.
Singer kategorycznie zaprzeczał tym zarzutom. Twierdził nawet, że nigdy w życiu na oczy nie widział Sancheza-Guzmana.
Tymczasem ten był od 2014 roku bankrutem, a sprawa wytoczona mu przez wierzycieli utknęła w martwym punkcie. Kiedy jednak Sanchez-Guzman wytoczył sprawę
Singerowi, ci postanowili walczyć o swoje uważając, bojąc się, że jakakolwiek pieniądze z ugody między oskarżającym a oskarżonym nie trafią do nich, jako pokrycie długów.
Prawnicy
Singera twierdzą, że 150 tysięcy dolarów nie jest przyznaniem się reżysera do winy, a jedynie pragmatyczną decyzją biznesową. Jak mówią, koszty procesu sądowego byłyby znacznie wyższe od wypłaconej sumy.