Recenzja filmu

Podróż do Nowej Ziemi (2005)
Terrence Malick
Colin Farrell
Q'orianka Kilcher

Natura i cywilizacja

A.D 1607. Do brzegów Wirginii przybijają angielskie okręty by założyć w nowym świecie - jak wtedy określano Amerykę - pierwszą kolonię brytyjską. W jednym ze statków znajduje się zaprawiony
A.D 1607. Do brzegów Wirginii przybijają angielskie okręty by założyć w nowym świecie - jak wtedy określano Amerykę - pierwszą kolonię brytyjską. W jednym ze statków znajduje się zaprawiony w bojach, skazany na śmierć za niesubordynację kapitan John Smith (Colin Farrell). Po dopłynięciu do nowej ziemi zostaje jednak ułaskawiony przez kapitana Christophera Newporta (Christopher Plummer). Newport wie, że Nowy Świat kryje w sobie wiele niebezpieczeństw i doświadczenie oraz skłonność do ryzyka Smitha mogą pomóc w zachowaniu bezpieczeństwa dla ogółu. Wkrótce pojawienie się białego człowieka i rozbicie obozu na terenie indiańskiego wodza nie przechodzi niezauważone przez rdzennych mieszkańców kontynentu. Legenda Pocahontas i jej miłości do angielskiego żeglarza Johna Smitha została zekranizowana już kilkukrotnie dla kina, telewizji czy animacji. Do tematu postanowił jednak powrócić wybitny amerykański reżyser Terrence Malick, który wyświechtanej już nieco legendzie postanowił nadać odmienny charakter. Podczas gdy większość produkcji stawia na melodramatyczny wątek niespełnionej miłości, Malick odstawia go na bok, na pierwsze miejsce wysuwając temat natury i zderzenia dwóch cywilizacji. Motyw natury silnie zintegrowanej z człowiekiem, dającej mu wolność i będącej istotą człowieczeństwa, reżyser poruszył już w wielokrotnie nagradzanej "Cienkiej Czerwonej Linii". Jego fascynacja rdzenną, nieskażoną przez "cywilizowanego" człowieka naturą ma, oprócz wizualnego piękna, także psychologiczno - filozoficzne podłoże. Podświadome dążenie człowieka do miejsca, w którym został stworzony wydaje się nadrzędnym celem odkrywania nowego lądu przez Johna Smitha. Udawanie się w głąb własnych pragnień nakazujących odrzucenie pseudocywilizacji i powrót do archetypicznej jedności z naturą uderzają szczególnie podczas pierwszej wizyty w indiańskiej wiosce. Przepiękne i niezwykle skomponowane zdjęcia Emmanuela Lubezkiego z buddyjskim spokojem i wyciszeniem obrazują nam zarówno zewnętrzne jak i wewnętrzne piękno nowej ziemi. Na równoległej linii zachwytu znajduje się także plemię Indian i ich nieskażona złem i zepsuciem, moralność: "Są łagodni, kochający, wierni. Pozbawieni wszelkich nieufności i podstępów. Nie znali słów kłamstwo czy zwodzenie. Ani chciwość. Nigdy nie słyszeli o zazdrości, oszczerstwie i przebaczeniu. Nie mają poczucia własności. Rzeczywistość. Choć myślałem, że to sen". Anglicy, jako ludzie cywilizowani traktują siebie z wyższością, indiańskie plemienie postrzegając jako bandę dzikusów wydających zwierzęce odgłosy. Dlatego bez pardonu wkraczają na ich teren i starają się go podporządkować i wyeksploatować. Mają narzędzia broń i materiały do budowania osady. Jednak nic nie wnosząc do natury, a jedynie na niej pasożytując zostają skarceni jej siłami, przy których cała ich wiedza i kulturowa wyższość na nic się zdaje. Na analogicznej zasadzie przyszłości nie ma związek Smitha z córką wodza (w filmie ani razu nie pada imię Pocahontas). Kapitan angielskiej floty urodził się w świecie rządzonym innymi prawami, świecie który zna pojęcia chciwości, zdrady, wyzyskiwania i kłamstwa i jeśli nawet Smith tych pojęć nie wprowadzał w życie to je zna, jest nimi niejako skażony i tym "grzechem pierworodnym" nie chce zarazić istoty wewnętrznie czystej. Motyw natury i starcia dwóch odmiennych cywilizacji jest dla reżysera nadrzędny i jest główną siłą "Podróży do Nowej Ziemi". Gdy jednak obie powyższe struktury schodzą na dalszy plan, celem rozwinięcia historii Pocahontas fabuła wyraźnie kuleje i przestaje się trzymać tak precyzyjnie od początku budowanej konstrukcji. Malick chciał na siłę dokończyć historię kobiety porzuconej zarówno przez ojca jak i mężczyznę, którego obdarzyła wielkim uczuciem. Wprowadzając nowe postaci i ukazując paralelne do Johna Smitha przejście z raju do cywilizacji niepotrzebnie film wydłuża. Jednak mimo końcowego zgrzytu jest to świetnie zrealizowana i niemal epicka opowieść jednocześnie będąca bardzo ważnym alarmem dla współczesnego człowieka gardzącego naturą i żyjącego według praw konsumpcjonizmu. Sebastian Pytel
1 10
Moja ocena:
7
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Trwająca 150 minut "Podróż do Nowej Ziemi" może nadwerężyć nerwy niecierpliwych widzów. Zrealizowana z... czytaj więcej
Agnieszka Majewska

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones