Reżyser „Rozstania” nie zawodzi. Co więcej - odnoszę wrażenie, że jest to jego najlepszy film. Znakomicie ponownie wykorzystana tematyka społeczna, rozważania o ludzkiej moralności i o tym, co tak naprawdę ją kształtuje. Na pierwszym planie też rodzina: z jednej strony lojalna wobec bohatera i jego nieszczęść, z drugiej tworząca dla niego kolejną przestrzeń opresji. Zaczyna się od apoteozy uczciwości, ale główną rolę odgrywa człowiek skazany za nieuczciwość. Pokorny wobec zrządzeń losu, lecz skrywający też wściekłość i frustrację. Gorzka opowieść o tym, jak rozmyte i podatne na wpływy mogą być nasze sądy o świecie i przyzwoitości drugiego człowieka. Film o tym, jak banalizują się pojęcia, kiedy błyskawicznie mogą zostać zakwestionowane. A jednocześnie ten uniwersalny dramat wciąż mocno osadzony w lokalnych dekoracjach, w których ukochany mężczyzna chwali piękny czador swojej kobiety. Wieloznaczny, wielowątkowy, do dłuższego rozmyślania. Bardzo dobry.