Ten film to jak oddech świeżego powietrza po komiksowych, groteskowych i dosyć słabych Bondach z Brosnanem ( z wyjątkiem Goldeneye). Niesamowite odświeżenie serii, rewelacyjna gra aktorów - Craig, Mikkelsen, Eva Green, znakomita fabuła, muzyka, akcja - wszystko bez zarzutu.
Zgadzam się, mnie gdy oglądałem pierwszy raz(teraz był 6) najbardziej zachwycił początek czyli strzelenie do przeciwnika, oraz ta muzyka, do tego akcja która zaskakuję, i cóż więcej pisać, Bond w 100%
Zgadzam się, nie mogę temu filmowi NIC zarzucić, jest naprawdę bardzo dobry, może dlatego, ze jest ekranizacją książki, wiec scenariusz był w sumie gotowy. Wszystko w nim jest wyważone: humor, akcja, bycie "serio", gra aktorska. Nie ma przegiętych gadżetów, dennych sytuacji, zjeżdżania z góry w futerałach, znikających samochodów - po prostu dobre kino bez idiotyzmów a wciąż jest to BOND.
Bardzo fajny "Bond" - widziałem po raz pierwszy. Świeży powiew w serii, faktycznie groteska poprzednich części była męcząca.
Mnie prywatnie ujął tekst: "Martini z wódką, może być wstrząśnięte - albo mieszane" :)
"jedna cholera :)" Zgadza się, głupota poprzednich części sięgała już zenitu, więc Casino Royale było cudowną odtrutką na ten komiks i tandetę. A Craig spisał się znakomicie, czym zaskoczył wielu niedowiarków.
W 100% się zgadzam. Do dziś pamiętam jak wychodziłem z kina w deszczowy wieczór roku 2006, dosłownie zmiażdżony jakością tego filmu.
W sumie to wszyscy na sali byli mocno podjarani......"African Rundown" czy Końcówka z White'm: "The name's Bond...James Bond" W sumie to w tym filmie same dobre sceny są :)
Tydzień temu oglądałem zdaje się po raz szósty i nadal uważam,że ten film jest świeży
Najbardziej zasłużone 10/10 w mojej nie ogarniętej liście ocen.
To jest najlepszy Bond Craiga i nie jest już do pobicia w tych czasach .Przynajmiej w Erze Craiga ....
A wg mnie to wcale nie jest zbyt udany bond. Sama postać bonda zawsze była inna. Bardzo dowcipna, czarująca, nonszalancko podchodząca do życia i ryzykująca życie własne i innych... Tutaj tego nie ma. Craig jest wciąż spięty, ciągły poker face, jakby miał zatwardzenie... O ile przy stole do gry, jego powaga ma sens, o tyle poza nim, w scenach rozluźnienia to już niesmaczne. Brakuje gadżetów - co jest nieodłącznym elementem bonda. Ogólnie cały film bardzo się stara o ciężki, poważny i mroczny klimat - to się udało, jednakże bond nigdy w takim klimacie nie bywał, to gryzie się z charakterem samej postaci... Sporo w tej części nowinek. Jednakże to wszystko jest fajne w kategorii eksperymentu który się nie udał.
Casino Royale był świetny. Tak samo zastąpienie Smierszu z poprzednich części organizacją Quantum.
Bardzo dobra odsłona. Pierwszy raz zobaczyłam człowieka z krwi i kości, nie lalusia [bez ironii]. Agent ma mięśnie, ma biegać, walczyć i nie patyczkować się, a przy tym myśli, facet myśli [też bez ironii]. Jedna scena mi nie pasowała, jak dostał baty w klejnoty, a kolejne dwie sceny dalej zwarty i gotowy,... no rany, nawet mnie to bolało:). Eva Green jest dla mnie taką topielicą z twarzy i pasuje jej syreni wzrok kończący gdzieś tam w odmętach.