Ale i tak - choć wygląda na młodzieżowy filmik Disneya - chciałbym to obejrzeć jako ekranizację Bradbury'ego.
I tak lepiej niż przetłumaczony tytuł książki, którą ostatnio kupiłem tj. "Jakiś potwór tu nadchodzi" (sic!). Nawiasem mówiąc ciekawe dlaczego w Polsce tak mało wydają Bradbury'ego? Znudziło mi się szukanie po antykwariatach "Słonecznego wina" wydanego gdzieś w latach 60-ych. A co do filmu - różni się szczegółami od powieści ale scenariusz pisał sam Mistrz, a że Disney to robił, pewnie musiał iść na jakieś ustępstwa. Dla fanów Bradbury'ego - pozycja raczej obowiązkowa.
Też od jakiegoś czasu poluję na "Słoneczne wino". Widzę, że post z 2011 - udało Ci się tę książkę w końcu dopaść :P? I też żałuję, że tak mało w Polsce Bradbury'ego.
Niestety. Pomimo śmierci pisarza dalej jego twórczość nie znalazła chętnych do wydania. Tak samo jest zresztą z Mathesonem.
"Jakiś potwór tu nadchodzi" to tłumaczenie właściwe - cytat z "Makbeta"
("Palec mnie świerzbi, co dowodzi, że jakiś potwór tu nadchodzi."
"By the pricking of my thumbs, something wicked this way comes.").
Wiem, że to cytat z Makbeta. Ale czytałem też tłumaczenia Szekspira "że coś strasznego tu nadchodzi".
Tłumaczeń mamy już z dziesięć. Ale klasyczne (Paszkowskiego) jest kojarzone przez każdego ogarniętego Polaka i natychmiast uderza cię z siłą wodospadu, podczas gdy smęty o "czymś strasznym", to możemy mieć w tysiącach bezpłciowych książek.
Tłumaczenie jest właściwe, do tego charakterystyczne i z jajem, czegóż chcieć więcej? Autorowi tematu też chodziło właśnie o to, że jakiś niedouczony kretyn nie znał narzucającej się frazy z "Makbeta", nie skojarzył powieści "Jakiś potwór tu nachodzi" (znane w światku fantastyki tłum. Pauliny Braiter), ale stworzył se sam takiego translacyjnego - nomen omen - potworka.