Na początku to jest kryminał, potem trochę romans, trochę dramat alkoholiczki i dopiero gdzieś na
końcu wraca kryminał. Taka mieszanina gatunków, która z żadnej strony nie została napoczęta w
sposób interesujący. Przydało by się wywalić połowę tych pogaduszek między głównymi bohaterami i
rozwinąć wątek męża bohaterki, który okazuje się postacią więcej niż epizodyczną. Wyszła nuda, w
której najbardziej zszokowało mnie, kiedy na końcu powiedzieli, że to wszystko trwało 1,5 dnia. Bo
myślałem, że z miesiąc :)
Miłosny kryminalik klasy B, z ostrożnym dydaktyzmem anty-alkoholowym. Taki reżyser i tacy aktorzy
nie powinni się w tym marnować
EDIT: Czas akcji to 3-4 dni. Te 1,5 dnia odnosiło się do czegoś innego. Więc jedyne zaskoczenie w tym filmie okazało się pomyłką :(