Słynna anegdota głosi, że po ceremonii rozdania Oscarów, gdzie pierwszy raz w historii kina przyznano pośmiertną nagrodę za kreację Petera Fincha zdenerwowany Wiiliam Holden rzucił do kamery „Gdyby tren sku*wiel nie umarł to ja bym wygrał”.
Tekst w sam raz do telewizji – poziom słupków oglądalności zapewne wzrośnie. Reszta się nie liczy…
Lecz błędem byłoby rozpatrywanie dzieła Lumeta tylko w kategorii wizerunku świata mass-mediów. Owszem, cyniczny wydźwięk jest klarowny (nieszczęśliwy wariat-alkoholik staje się marionetką) i zjadliwie piętnuje najwyższe szczeble na drabinie hierarchii, lecz pozostawia sporo miejsca na wyśmianie reszty. Gorzki to jednak śmiech.
Telewizja staje się bowiem przy okazji pretekstem do obnażenia całkowitego spaczenia istoty człowieczeństwa i zaniku relacji międzyludzkich. Przyjaźnie nie istnieją, miłość nie ma racji bytu, nawet seks nie potrafi przynieść zaspokojenia, będąc rutyną wobec dyskusji o najnowszych wykresach. Naprawdę szkoda mi momentami bohaterów – każdy gdzieś się ewidentnie zagubił. Każdy w innej odnodze tej popieprzonej Sieci, zwanej czasem ludzkim życiem...
Wybitne dzieło Lumeta !!
Moja ocena - 9/10
GRIFTER POLECA !!
"Telewizja staje się bowiem przy okazji pretekstem do obnażenia całkowitego spaczenia istoty człowieczeństwa i zaniku relacji międzyludzkich. Przyjaźnie nie istnieją, miłość nie ma racji bytu, nawet seks nie potrafi przynieść zaspokojenia"
Dokładnie tak i najlepszą sceną, którą to pokazuje jest moment odejścia Maxa Schumachera (rewelacyjnie zagranego przez Williama Holdena) od młodej seksownej Diany (Faye Dunaway). Jest to jedna z najlepszych scen filmowych jaką w życiu widziałem. Max mówi, że wraca do żony, bo chce jeszcze odczuwać i radość i ból i... miłość - wypowiadając to słowo, całuje wymownie kochankę w usta. Chce po prostu być człowiekiem w tym odczłowieczonym świecie mediów, w którym Diana jest zanurzona po uszy i nie widzi nic poza nim.
Nie ma się co wstydzić, wiadomo że na boardzie są spoilery i nawet nikt nie uprzedza... dlatego też ja nigdy komentarzy nie czytam a tylko opisy, które nie powinny być zawierać spoilerów. Griffer myślisz, że z filmwebu da się zrobić na poziomie stronę, gdzie każdy będzie przestrzegał reguły spoilerowania... w komentarzach. Ja aż taki naiwny nie jestem. To czysta utopia.
Dla mnie fakt, że komentarze zawierają spoilery (nawet bez ostrzeżenia), jest tak jasny jak 2+2=4. Setki razy z takim czymś się spotkałem i przyjąłem to za regułę na filmwebie. Co innego na kmf'ie.... tak admin i moderatorzy trzyma poziom i tam też pilnuje się.
Wiem o tym. Nikt o zdrowych zmysłach nie czyta boardów przed obejrzeniem filmu. Tyle, że nie wiem dlaczego panuje taka idiotyczna maniera (zauważyłem to też wśród swoich znajomych), że zamiast czytać opis albo reckę wolą zjechać na dół i rzucają się do czytania opinii widzów. Nie wiem jaki w tym sens, mnie nie pytaj :)
Hmmm Muszę przypomniec sobie ten film by troche sie z Tobą nie zgodzić. Dosyć drastycznie okresliłeś Howarda Beala, mianem wariata. Bo mnie on wydaje się najbardziej "normalną" postacią w tym filmie, oprócz roli Holdena oczywiscie.... ))) I czy był marionetką? Nie sądze.
W sumie, to przez większość czasu myślałem, że Beal po prostu gra, udaje wariata tylko po to, aby utrzymać pracę, ale rozmowa z Jensenem i późniejsza zmiana potwierdziła, że miał nierówno pod kopułą ;) A może dalej udawał?! Ostatecznie można jeszcze zawierzyć jego przyjacielowi Maxowi, który od początku powtarzał, że facet przechodzi załamanie i potrzebuje pomocy lekarza.
Moim zdaniem od początku udawał. W czasie rozmowy z Jansenem, Beal był przerażony tym co słyszał od tak wysoko postawionego człowieka. W zasadzie ta scena jest na swój sposób przewrotna, bo można zadać pytanie - kto jest większym wariatem? Beal jako medialny prorok głoszący prawdę o massmediach, czy Jansen z ogromnymi wpływami jako szef potężnej korporacji głoszący swoją kosmologię?
Ponadto Beal po rozmowie z Jansenem zmienił strategię swoich "proroczych oświadczeń" do tego stopnia, że oglądalność poleciała w dół. Problem zaczął się wówczas, kiedy publicznie powiedział o powiązaniach z Saudyjczykami. Jansen mógł się wówczas wystraszyć i kierując "niewidzialną ręką" mógł wpłynąć na jedną z osób z kierownictwa które pod koniec filmu ustalały co zrobić z Bealem, aby przeforsować próbę wyeliminowania Beala.
No i jeszcze warto zaznaczyć, że Beal miał świadomość tego, że może zniknąć z anteny z wiadomościami bo w stacji następowała reorganizacja. Więc jako człowiek znający media i doskonale wiedzący co przyciąga ludzi przed ekran, zaczął odgrywać swoją rolę proroka. Oczywiście świrem też był na swój sposób, bo przecież trudno jego zachowanie uznać jako poważne, szczególnie w jego wieku.
muehehhehe lubie holdena ale za bardzo poniosla go chyba wyobraznia. gdyby finch nie umarl wygralby de niro. jego rola bije wszystkie pozostale razem wziete.
No cześć. Dobrze, że tak ten film odbierasz, dla mnie zabrakło pazura w temacie. "Nie wiem, co powinno się zrobić, żeby było lepiej, więc tylko wstańcie i krzyczcie". Twoja metoda jest zdecydowanie lepsza...