Byłem nastawiony bardzo pozytywnie na lekką komedyjkę a dotrwałem do połowy tego czegoś. O ile fabuła jest do przełknięcia (pomysł syreny piekącej udka, w pomarańczowych butach-gigantach i zabijającej biznesmena nożem do otwierania jeżozwieży był niezły) to od strony technicznej tragedia. Poprawcie mnie, ale mam wrażenie graniczące z pewnością, że wszystkie kwestie mówione były sztucznie podkładane w studiu. Taki chiński dubbing chińskich aktorów :-) Wyglądało to sztucznie, bo intonacja była niezależna od akcji a każda z bohaterek piszczała jak gumowa zabawka, niezależnie od wieku. Dwa - animacje postaci to chyba na kalkulatorze robili. 60 mln budżetu - i gumowe macki oraz technika animacji którą ostatnio widziałem w Misiu Colargolu? Humor w sumie zjadliwy, ale na poziomie siedmiolatka - choć domyślam się że taki miał być. Dźwięk też woła o pomstę do nieba, bo z pewnością do sceny zatrzymania deskorolki najlepszy do podkładu będzie dźwięk pisku opon. Niech ktoś zatrzyma tę karuzelę śmiechu.