Jestem świeżo po seansie, ciągle zahipnotyzowany grą aktorską głównej bohaterki. Ileż emocji dostarcza jej mimika. Patrzenie się na jej twarz, te wszystkie delikatne drgnięcia mięśni, gdy to, co odkrywa w sobie, ją samą zaskakuje, jest przyjemnością dla uważnego widza, która się potęguje i narasta z każdą minutą oglądania. Po tym filmie dowiedziałem się więcej o emocjach i potrzebach jakie drzemią w kobiecie, niż mogłem się spodziewać. Najcudowniejsze w tym filmie były sceny dotyku i głaskania, zwłaszcza te pierwsze inicjujące poznanie, gdy drżące dłonie zdradzające niepewność przekraczały barierę wstydu. To była czysta poezja, zaklęta w ludzkim ciele, która domagała się ujawnienia i do tego potrzebna była ta gra, która toczyła się naokoło, zanim doszło do fizycznego zbliżenia. Gdyby tego wstrząsu nie było zapewne doszłoby do uduszenia się głównej bohaterki żyjącej w apatii życia rodzinnego. "To tylko seks" - jak zauważa jej partnerka, więc jeśli obie się na taki układ w końcu umówiły, to w czym problem..? Przecież jest jeszcze tyle loftów do urządzenia...