Bardzo dobry serial zepsuty jednak zakończeniem (jak dla mnie zakończenia w zasadzie nie było). Psychodeliczny przedostatni odcinek strasznie męczący. Mogli zrobić jakieś zajawki, ale nie przez 60 minut.

Aktorka grająca Meg postanowiła nie występować w 3. serii i słabo było to uzasadnione ("uciekła" - też mi powód, uciekać to mogą nastolatki).

John zamordował brata i nie poniósł z tego powodu żadnych konsekwencji. Dziwnie spokojnie przyjęła to rodzina, w zasadzie nikt nie miał większych pretensji (nawet Sally, która wcześniej tylko o Dannym potrafiła gadać), wszyscy skrzętnie go kryli.

Kevin z kolei zabił Marco i również zero konsekwencji, mało tego - bez mrugnięcia okiem wrobili niewinnego człowieka w kilkadziesiąt lat więzienia i nikt nie miał z tym problemu! To chyba najlepiej pokazuje degenerację tej rodziny. Kevina jednak karma dopadła.

W kategorii irytujących postaci w moim prywatnym rankingu wygrywa rozhisteryzowany Ozzie (głupio się przyznać, ale poczułam ulgę kiedy go....), Sally z wiecznym grymasem i gadaniem o rodzinie oraz śnięta ryba Evangeline. Aha, i jeszcze Diane, piękna kobieta, jednak z wiecznie wykrzywioną twarzą i ciągłymi pretensjami.

Na plus jednak muszę przyznać, że scenariusz jest zupełnie poza schematami i serio nie da się przewidzieć, co będzie w kolejnym odcinku i jak skończy się historia. To ogromna rzadkość.

Gdyby pokusić się o wskazanie przyczyny degeneracji tej pozornie przyzwoitej rodziny, to bez wątpienia był to wielki nieobecny, czyli Robert. Trzymał wszystkich twardą ręką, zdradzał żonę, na skutek czego go zostawiła, co zapoczątkowało nieszczęśliwy ciąg zdarzeń zakończony utonięciem Sary. To z kolei zaważyło na dalszym życiu Dannego + pobicie go przez ojca. Oczywiście Sally maczała we wszystkim palce kryjąc go. Od zawsze kryli swoich kosztem nie tylko obcych, ale też kosztem innych, słabszych członków rodziny. Bagno w środku jest OK, byleby zewnętrzna fasada była idealna.