PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=113222}

Podróż do Nowej Ziemi

The New World
6,2 11 532
oceny
6,2 10 1 11532
7,1 13
ocen krytyków
Podróż do Nowej Ziemi
powrót do forum filmu Podróż do Nowej Ziemi

Film tak wieloznaczny, jak wszystkie dzieła Malicka. Chyba też równie udany, choć z pewnością jest to obraz dla fanów i koneserów. Masowy widz wymięknie po ok. 30 minutach.
Zacznijmy od tytułu i zbędnej raczej klasyfikacji gatunkowej. Nie żadna tam podróż (chyba że metaforyczna), tylko po prostu „Nowy Świat” – tytuł wystarczająco pełen nadziei, jak i gorzko symboliczny, aby nie trzeba było szukać lepszych. I jaki znów „romans” czy „przygodowy”??? Owszem, jest tu historia miłosna, ale trudno uznać ją za romans. To raczej dramat (dla jednej ze stron nawet tragedia) uczuć. Romans mi się tu jakoś nie kojarzy, podobnie jak przygoda, co nie znaczy, że bohaterowie ich nie przeżywają – ale to jedynie tło. Jeżeli już mam pokusić się o stosowną łatkę, to „epicki dramat kulturowy” będzie chyba najodpowiedniejszy, gdyby taka definicja miała się komukolwiek do czegoś przydać.
Malick w swojej opowieści po raz kolejny próbuje zbliżyć się do prawdy, czyniąc to starannie i z należytą delikatnością. Tym razem jest to historia odległa, obrosła nieporozumieniami, choć wsparta o wyrazisty mit dotyczący Pocahontas (prawdziwe imię: Matoaka – Pełna Życia), nazywanej przez Anglików mało trafnie „indiańską księżniczką”. Sam mit nie jest jednak fałszywy ani wydumany. W wersji soft – to historia miłości niemożliwej. W wersji hard – to opowieść o zagładzie pewnej kultury, dominacji cywilizacji, utracie kolejnego raju, utopii, której biały człowiek nie był, nie jest i nigdy nie będzie w stanie podołać.
Garść faktów. Na ekranie obserwujemy wydarzenia z lat 1607-1617, od chwili założenia przez Anglików kolonii Jamestown (w samym centrum ziem silnego, jak na ówczesne uwarunkowania polityczne i społeczne w Am. Północnej, związku Indian Powhatan – nazwa od imienia wodza, ojca Pocahontas) do przedwczesnej śmierci dziewczyny. Konflikt od początku jest nieunikniony – przeczuwamy to, wiemy, zastanawiamy się tylko nad jego przebiegiem...
Tzw. I wojna z Powhatan (były jeszcze dwie następne) toczyła się na terytorium dzisiejszego stanu Wirginia. Z początku (co pokazuje także Malick) Indianie tolerowali osadników, nie rozumiejąc ich zamiarów. Ważne były także względy merkantylne - Indianie prowadzili z białymi intensywny handel, wymieniając żywność na żelazne narzędzia i broń. Kiedy stało się oczywiste, że Anglicy przybyli na stałe, to neutralne nastawienie zaczęło się zmieniać. Kolonia Jamestown (pod rządami kapitana Johna Smitha – któremu 12-letnia wówczas Pocahontas ponoć naprawdę ocaliła życie), choć jej populacja wynosiła wtedy nieco ponad 100 osób, była jednak dość prężna. Rozwijała się i szukała sojuszników. Nawiązano układy handlowe z plemieniem Potomac, uniezależniając się od Powhatana. Wtedy jego wojownicy dokonali kilku rajdów na osiedla kolonistów, zabijając część z nich. Ci odpowiedzieli plądrowaniem mniejszych wiosek indiańskich, kradzieżami żywności i zabijaniem ich mieszkańców. Tymczasem Potomacom udało im się porwać (z grubsza rzecz ujmując - wersji tych wydarzeń jest kilka) córkę Powhatana, rzeczoną Pocahontas, którą następnie odsprzedali Anglikom - za miedziany kociołek. Dysponując atutem w postaci dobrze urodzonej zakładniczki, koloniści mogli skuteczniej narzucać swoje warunki. Sytuację zmieniło dopiero małżeństwo Pocahontas z kolonistą Johnem Rolfe – zdołano wtedy zawrzeć pokój. Tyle historii.
Miłość Pocahontas i Johna Smitha to raczej fantasmagoria i spekulacja – brak na nią dowodów. Ale też nie o to Malickowi idzie. Mamy tu kadry bardzo podobne do tych z „Cienkiej czerwonej linii”. Ten sam spokój, ten sam niepokój, ta sama obojętność natury, ta sama ekspresja scen walki. A także ten sam zabieg z monologami wygłaszanymi z offu, często zamiast dialogów. Jest w tym jakaś metoda na budowanie skupienia u widzów. Ja w każdym razie ulegam magii obrazów i dźwięków, jednocześnie tęskniąc za tamtym światem, którego przecież już być nie może. Ale robię to podświadomie, przymuszony obrazami przyrody i indiańskiego sposobu życia sprzed zagłady.
Losy Pocahontas, świadomie mitologizowane i zakłamywane, miały chyba dla białych znaczenie symboliczne. Stanowiły bowiem dobrą legitymację i alibi dla brutalnej ekspansji Europejczyków na ziemie Indian. Skoro córka potężnego wodza tak łatwo dała się ucywilizować... Z tego punktu widzenia jej (zakładniczki przecież!) przejście na chrześcijaństwo i ślub z Anglikiem Johnem Rolfe nakazuje ostrożność w sądach. Czy aby nie było w tym jakiejś formy przymusu? I niczym niezakłóconego przekonania Imperium Brytyjskiego o własnej przewadze i podrzędności innych kultur? Malick jest tu sporym optymistą. Na koniec, po swojemu, zostawia nas z kilkoma sielskimi obrazkami biegającego po ogrodzie malucha, z wieloma pytaniami i szumem wiatru w koronach drzew oraz w przekonaniu, że Pocahontas odnalazła spokój. Ja, wiedząc że zmarła na czarną ospę w tak odległej od domu Anglii, i uzmysławiając sobie, że jej plemię, w wyniku systematycznej pacyfikacji, zostało całkowicie podbite i niemal unicestwione, jak wiele plemion po nich – mam dużo dalej idące wątpliwości.
Tytułem epilogu do tej historii: w zasadzie wszystkie obyczaje polityczne i społeczne Powhatan uległy bardzo szybko nieodwracalnym przemianom po utracie kontroli nad własnym terytorium. Już w 1710 r. zaprzestano wybierania wodzów plemiennych. Do połowy XVIII w. wszystkie plemiona zostały w pełni schrystianizowane, a dawne wierzenia zanikły. Na początku XIX w. obumarły języki plemienne. Dziś potomkowie Powhatan posługują się j. anglo-amerykańskim.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones