Malick sięgnął po mit o Pocahontas, by stworzyć liryczny film o miłości. "The New World" to poetycka wyprawa w przeszłość, gdzie świat był jeszcze nowy, nieskażony, gdzie grzechy Europejczyków dopiero zaczęły się rozprzestrzeniać. Mamy tutaj dwie historie miłosne. Pierwsza, to miłość wiosenna, zauroczenie silne ponad wszelką miarę i w swej mocy ślepe, nierozsądne i w zasadzie niemożliwe do spełnienia. Druga to opowieść o miłości dojrzałej, miłość późnego lata, kiedy to uczucie dojrzewa powoli ale za to wydaje wspaniałe o obfite plony, które pozwolą przetrwać zimę rozstania. Obie historie opowiedziane są w sposób niemalże magiczny. Piękne zdjęcia i dobrze dobrani aktorzy sprawiają, że widz całym sercem i duszą wchodzi w oglądaną historię. Cudowne zdjęcia i niezwykle realistyczna scenografia dopełniają iluzji. Film niczym rzeka płynie własnym, powolnym rytmem, czasem wzbiera i burzy się (sceny walk) czasem płynie leniwie i szumi radośnie (sceny z synem).
Piękne, cudowne, niezwykłe przeżycie.
zgadzam sie z Toba, film ma niezapomniany klimat
po obejrzeniu go nasuwa sie miazdzaca mysl, ze rozwoj gospodarczy niesie za soba mnostwo syfu i zlych rzeczy, niekoniecznie potrzebnych, by jednostka byla szczesliwa
2 milosci:D po obejrzeniu tego filmu kazdy kto nie jest obecnie totalnie zakochany przypomni sobie jak sie czuje czlowiek, ktory jest:)
dziekuje za ten film
:D