Hmm... Na wstępie przed krytyką i szczególnie tą negatywną warto zastanowić się czego tak naprawdę oczekiwało się. Jest to film Mallicka, który bynajmniej bardzo zaskoczyłby mnie, jakby poszedł w stronę widowisk, jak "Troja", czy "Aleksander". Aczkolwiek twórcy obydwu obrazów również swego czasu zaskoczyli mnie i samym wyborem tematu i potem kierunkiem, jaki obrali. W modzie były ostatnio takie molochy produkcyjne. Obsada "New world", jak i promocyjne plakaty oraz www zdradzały pewne elementy, jakich się mogłem spodziewać i jakie mogłyby mnie rozczarować. Z takim podejściem po pierwszych minutach doznałem przyjemnego uczucia, a zarazem rozczarowania pozytywnego. Kino, jakie oferuje Mallick nie jest nastawione na masówkę i jest efektem zamysłu reżysera oraz jego wizją. Jestem tego pewnien. Także jest nietypowo. Jest inaczej. Film ze względu na swoją fabułę wydawał się łatwy do przedstawienia oraz naturalnie kojarzony z bajką disneya. Tymczasem - chociaż zdjęcia są bardzo ładne - nie są porywające i widowiskowe. Również muzyka jest powściągliwa. Bynajmniej ja tak odbieram ten obraz. Momentami sięga pewnej epickości i ma elementy dynamiczniejsze, ale najczęściej rezygnuje z tego toru i jakby odwraca się od tej strony, która właśnie wydawała się mięc największy potencjał. Rozumiem w pełni znudzonych filmem i także akceptuję falę żali wylewanych z postów. Nie piszę akurat tylko o opiniach z fw. Cieszę się, że Mallick nakręcił właśnie taki obraz. Wymykający się standardowi, o co tak trudno. Można uznać, że historia miłosna jest pewną kliszą, ale i w obrębie niej reżyser wykrzesać stara się to, co najlepsze. Jeśli kogoś nudzi pierwsze 30 minut niech faktycznie sobie daruje.
Sprawdź w słowniku, co znaczy słowo: bynajmniej. Co to za moda, żeby używać tego słowa sprzecznie z jego znaczeniem?!
Ciekawam, jak odebrałeś "Drzewo życia", a jeśli tak, to czy po tym seansie zmienił się Twój odbiór "Podroży do nowej ziemi"?
Edit:
Ciekawam, jak odebrałeś "Drzewo życia". Czy po tym seansie zmienił się Twój odbiór "Podroży do nowej ziemi"?
ciekawe mnie film znudził dopiero po około 90 minutach oglądania. 150 minut to stanowczo za długo nawet jak dla mnie - człowieka który widział już w kinie prawie wszystko. To właśnie ten obraz spodobał mi się bardzo, ale niestety przysnęło mi się, może to i zaleta, bo film niebywale relaksuje.