Co to ma za znaczenie że jest brunetem? Czyżbyś za bardzo się przywiazał do wersji Disney'a? To że byli menalami to jest oczywiste. To była banda zapyziałych wilków morskich a nie armia heroswów w ślniących zbrojach. Pocahontas dam głowe była brzydsza w rzeczywistości niż aktorka ją odtważająca(wcale nie taka brzydka- zwykła indianka). Do Farrela nie ma zastrzeżeń. Film piękny i zdecydowanie lepszy od "Cienkiej czeronej lini". Reżyser już nie wróci do swojego geniuszu z lat 70, ale nazwanie tego filmu słabym to przegięcie. Może być długi i nudny dla części widzów, natomiast to, że nie ma wyrazu i uczuć to nieprawda. Liczyłeś na niesamowite widowisko. Czyli na co? Brave Hart w wersji indiańskiej. Ten film stara się realistycznie oddać wydarzenia. Zetknięcie się dwuch cywilizacji i początek nowej epoki. To jest niesamowite widowisko.

Nie, nie liczyłem na Brave Heart w wersji indiańskiej. Jesli już to Brave Heart pisze się właśnie tak, mąrdalo. Liczyłem na ciekawy film przedstawiający rzeczywistość, ale nie marnujący czasu widzów jakimiś nudnym gadkami, czy scenami miłosnymi bez żadnych uczuć czy emocji. Nie obchodzi mnie co wcześniej stworzył ten reżyser ani co jescze planuje nakręcić. Teraz obchodzi mnie wyłącznie to, że ten film według mnie kompletnie mu nie wyszedł, ale to już tylko moje zdanie. Ktoś może się zgodzić, a kotś inny nie.
Jesli uważasz, że Farrel zagrał dobrze to wydaje mi się, że nie widziałeś kilku naprawdę dobrych filmów z jego udziałem. W tym jest jakiś taki ospały, nie daję żadnego życia w to co robi przez co jest nierealistyczny i mało autentyczny.
P.S. Jeśli mówisz, że Pocahontas naprawdę była brzydsza to jej szczerze współczuje.

Oceniasz jak chcesz spoko. Jeśli chodzi o Farrela uważam, że zagrał dobrze, bo zagrał prawdziwego człowieka, a nie typową "postać" nawet z tak zwanych dobrych filmów. Liczyłeś na coś i tego nie dostałeś, ja natomiast dostałem więcej niż sie spodziewałem. Film nie był standarowy jeśli chodzi o kino ostatnich lat. Jeśli nie obchodzi Cie twórczość Malicka to szkoda, bo wiele tracisz. Wspomniałem o tym w celach informacyjnych, bo na pewno nie miałem na myśli, żeby kredytować ten fim tylko dlatego, że kiedyś reżyser miał wspaniałe. Malick jest mało znany(co od czasu "Cienkiej czerwonej lini" się zmienia, ale i tak mało kto zna jego stare dzieła) i czasem ktoś, kto zajrzy na forum zainteresuje się i sięgnie po dwa jego pierwsze filmy. Sceny miłosne były piękne, zresztą jak cały film. Piękno to słowo, które idealnie definiuje ten film. Piękno przelewa się z ekranu. Nie ma tu co się przekonywać ktoś je dostrzega, ktoś inny nie. Piękno to coś, czego opis słowami jest chyba niemożliwy. Gdzieś napisano:"jeśli szukasz tego czegoś, czemu robienie filmów miało służyć, a nie znajdujesz tego wiele ostatnimi czasy, to znajdziesz to w tym filmie"

Piękne w tym filmie były tylko i wyłącznie zdjęcia. Spojrzenie Farella a'la bity spaniel wywoływało u mnie drgawki. Możliwe, że te piękne sceny miłosne przespałam, ale raczej mamy po prostu zupełnie inną wrażliwość.

"Podróż..." uważam za naprawdę bardzo, bardzo, bardzo zły film. Z fatalnym aktorstwem (tylko Bale daje jakoś radę i nie drażni tak okrutnie jak reszta), głupimi wstawkami z offu, które nic nie wnoszą i dłużyznami. Ze swojej strony film mogę polecić tylko wielbicielom ładnych zdjęć (i ewentualnie klapniętych, damskich nosów...)